sobota, 28 marca 2009

Odpicuj mi brykę w PRL

Polacy w PRL nie gęsi i swoje samochody mieli. Najlepszym dowodem na to są skryte gdzieś w zakamarkach garaży, złomowisk i kolekcjach miłosników auta, które niegdyś były marzeniem każdego Polaka, a dziś są już tylko wspomnieniem (chociaż czasem jeszcze jakiś fiacik 126 p przemknie ulicą tu i ówdzie).
Auta PRL... W zależności od tego, z którą to dokładnie dekadą mamy do czynienia, motoryzacyjne marzenie obywatela przedstawiało się nieco inaczej... Zobaczmy:
Syrena,
Warszawa

oraz bohater naszego dzisiejszego wpisu, czyli właśnie Fiat 126 p. Nazywany pieszczotliwie "maluchem", została zaprojektowany jako marzenie statystycznego Kowalskiego. Doczekał się nawet roli w filmie Sylwestra Chęcińskiego "Nie ma mocnych" (któż z nas nie oglądał tego filmu o perypetiach Karguli i Pawlaków?). Zobaczcie - po 1 minucie i 18 sekundach pojawia się on - czerwony maluch...

Wiele rodzin prędzej czy później miało w swoim posiadaniu to legendarne auto. Oto co znalazłam na jego temat w wydanym w 1980 przewodniu turystycznym po Górnym Śląsku i Zagłębiu Dąbrowskim (Fiat 126 p był produkowany także w Tychach, a jak wiadomo w PRL zwiedzało się nie tylko ciekawe obiekty przyrodnicze i kulturalne, ale także przemysłowe. W ten sposób dawał o sobie znać ten socjalistyczny kult pracy i robotnika. Wyobrażacie sobie dziś wycieczkę do fabryki opon albo mleczarni? Z czysto turystycznych pobudek?):
"Kiedy pojawiły się na naszych jezdniach kolorowe samochodziki Fiat 126 p, wielu przychodniów przystawało i oglądało je z dużym zainteresowaniem, wyraźnie zazdroszcząc pierwszym posiadaczom. Potem zaczęły krążyć setki mniej lub bardziej złośliwych dowcipów, które najczęściej opowiadali ludzie marzący w cichości ducha o posiadaniu takich czterech kółek, chociaż początkowo skakały one podobno na drzewo, gdy... pies je wystraszył. Dzisiaj widok zgrabnych fiacików nikogo już nie dziwi (...) samochodziki te stały się nieodłącznym elementem naszych ulic i szos, a ich walory praktyczne - zwrotność i ekonomiczność - zyskały sobie ogólne uznanie użytkowników" (Janikowska-Skwara J., Górny Śląsk i Zagłębie Dąbrowskie. Panorama Turystyczna, Warszawa 1980)
Czy kiedykolwiek wy lub wasi rodzice mieliście któreś z tych aut? Moja rodzina posiadała dwukrotnie fiata 126 p. Trudno ocenić mi z dzisiejszej perspektywy to auto, ponieważ niewiele już pamiętam, ale ten fiat był niczym terenówka na polnych wiejskich drogach, jak ciężarówka - ze względu na to, co i ile można nim było przewieźć i jak prawie luksusowe auto, którym nikt nie powstydził się zajechać na zabawę do remizy czy niedzielną mszę.

2 komentarze:

  1. eeee nikt u mnie w rodzinie nie prowadzil wiec nie mielismy samochodu ..zreszta w olecku to bylo troche bez sensu , wszedzie dalo sie dojsc w 20 minut heheh
    nie pamietam zeby maluchy byly jakos super popularne, ale pamietam ze wszyscy sie nasmiewali z trabanta , na ktory to samochod (!!) mowilo sie mydelniczka, bo byl zrobiony z plastiku ... hehehe
    i pamietam jeszcze ze balem sie czarnej wolgi, bo w srodku zawsze siedzieli tajni agenci ktorzy porywali ludzi . serio . sie wierzylo w rozne rzeczy...pamietam kiedys z tata pakowalismy sie do taksowki ktora okazala sie byc czarna wolga...chwile mu zajelo zanim mnie uspokoil :)
    dobre czasy
    kurczaki fajnie sie u ciebie pisze, wygodnie mi tu

    OdpowiedzUsuń
  2. dziekuję :) bardzo mi miło :) ja dorastałam na wsi, gdzie auto było niezbędne :) a wyznacznikiem zamożności był polonez

    OdpowiedzUsuń